Moja żona jest sparaliżowana, ponieważ anestezjolog podał jej zbyt dużą dawkę leku znieczulającego

Kolejna sprawa, który bardzo mnie zainteresowała dotyczy przypadku młodej 25-letniej dziewczyny, która w 2003 r. została przyjęta do Szpitala, aby urodzić dziecko. Przed przyjęciem do szpitala uzgodniła z lekarzem prowadzącym jej ciążę, który pracował w tym szpitalu, że poród odbędzie się w znieczuleniu ogólnym. W trakcie jej pobytu w szpitalu doszło do wielu zaniedbań ze strony personelu medycznego, a zwłaszcza lekarza anestezjologa, czyli lekarza, który wykonywał znieczulenie. Aby zrozumieć o jakie zaniedbania chodzi, to trzeba trochę przypomnieć sobie jakie standardy obowiązywały przy wykonywaniu znieczulenia zewnątrzoponowego w czasie hospitalizacji w/w pacjentki, czyli w 2003 roku. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia i Opieki Społecznej z dnia 27 lutego 1998 r. w sprawie standardów postępowania oraz procedur medycznych przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych z zakresu anestezjologii i intensywnej terapii w zakładach opieki zdrowotnej (Dz. U. Nr 37, poz. 215) świadczenia zdrowotne z zakresu anestezji, polegające na wykonywaniu znieczulenia ogólnego oraz znieczulenia przewodowego: zewnątrzoponowego i podpajęczynówkowego, mogą być udzielone wyłącznie przez lekarza anestezjologa (§ 6), który powinien znajdować się w bezpośredniej bliskości pacjenta przez cały czas trwania znieczulenia (§ 13 ust. 1). Zobaczmy wspólnie, czy lekarze pozwanego szpitala przestrzegali w/w przepisów w czasie odbierania porodu tej młodej mamy.

Oto historia Aleksandry (imię zmienione) – młodej mamy, która przez błąd lekarza anestezjologa została całkowicie sparaliżowana

W czerwcu 2003 r. Aleksandra (25 lat ) –  młoda żona – została przyjęta do Szpitala w K. Stan jej zdrowia, jak i płodu był dobry, wyniki badań w normie. Cała ciążą przebiegła prawidłowo, a Pani Aleksandra była zdrową młodą, radosną mężatką oczekująca na narodziny swojego pierwszego dziecka. Po przyjęciu Aleksandry na oddział położniczy położna osobiście ją zbadała oraz założyła kartę obserwacji w której się wpisuje min. pomiar ciśnienia, tętna i temperatury. Przed godz. 20.00 zgłosił się na oddział lekarz, który prywatnie prowadził ciążę Pani Aleksandry. Uzgodnił z rodzącą, że poród odbędzie się w znieczuleniu i po godz. 20.00 położna odwiozła powódkę do anestezjologa dyżurnego, która dokonała wywiadu, co do przeciwwskazań w zakresie znieczulenia, przeprowadziła badania, a Pani Aleksandra podpisała zgodę na wykonanie znieczulenia. Na bloku operacyjnym po podaniu znieczulenia miejscowego założono cewnik, przez który podana została testowa dawka 4 milimetrów roztworu znieczulającego. Wobec braku negatywnych reakcji powódka przewieziona została na oddział położniczy i ok. 20.45 pozwana anestezjolog podała kolejną dawkę w ilości 6 milimetrów roztworu, badając ciśnienie, tętno i temperaturę. Powódka usnęła, zaś tętno płodu i skurcze macicy były monitorowane. Po godzinie przebudziła się, była pod opieką lekarza ginekologa, położnej i męża. W tym czasie nie mierzono saturacji krwi. Druga faza porodu nastąpiła ok. godz. 23.10 i po 10 minutach siłami natury powódka urodziła dziecko. Lekarz ginekolog przed wyłyżeczkowaniem jamy macicy i zszycia krocza zwrócił się o podanie drugiej dawki znieczulenia i położna na polecenie anestezjologa podała go w ilości ok. 10 milimetrów. Po 10 minutach przyszła na oddział anestezjolog z pielęgniarką anestezjologiczną i podała powódce 4 milimetry 2% lidocainy. Podłączono powódkę do pulsoksymetru, a lekarz ginekolog dokończył czynności i pod koniec szycia pacjentka obudziła się w stanie ogólnym dobrym, nawiązując kontakt z otoczeniem. Pulsoksymetr został odłączony, anestezjolog wyjęła cewnik i około północy powódkę w stanie przytomności przewieziono na dalszą część traktu porodowego, gdzie przebywała już tylko z mężem. Lekarz ginekolog przed wyjściem do domu sprawdził jeszcze, czy pani Aleksandra nie krwawi. Pani Aleksandra po wyjściu lekarza zasnęła na chwilę, a po przebudzeniu poinformowała męża, że ciężko jej się oddycha. Mąż zawiadomił położną, że coś się dzieje z żoną (widać, że nie jest tak, jak być powinno). Położna faktycznie zobaczyła, że Pani Aleksandra zbyt głęboko śpi i powiadomiła o tym fakcie anestezjologa. Następnie mąż powódki powiadomił położną, że żona przestała oddychać. Pierwszy podjął akcję ratowniczą dyżurujący lekarz, do której przyłączyła się anestezjolog, a następnie chirurg. Dopiero po ok. 15 minutach i przeprowadzeniu zabiegu defibrylacji uzyskano akcję serca i śladowy oddech. Po przewiezieniu Pani Aleksandry na oddział intensywnej terapii podłączono ją do respiratora, zaś w dniu następnym w stanie nieprzytomności i niewydolności oddechowej do Szpitala nr 2 w R., skąd 16 lipca 2003 r. przekazana została na oddział neurologii. Mimo intensywnego leczenia w dalszym ciągu z Panią Aleksandrą nie można nawiązać kontaktu słownego, niedowład obejmuje tak kończyny górne, jak i dolne. Do dnia dzisiejszego Pani Aleksandra nie odzyskała sprawności. Jest osobą leżącą i potrzebuje opieki 24h na dobę. Opiekę sprawuje rodzina, lekarze rehabilitanci oraz inni specjaliści.

 Jak sprawę ocenili biegli i Sąd?

Biegli dopatrzyli się następujących zaniedbań ze strony personelu medycznego:

– zaginięcie karty obserwacyjnej pacjentki;

– niewłaściwe prowadzenie dokumentacji anestezjologicznej;

– druga podana Pani Aleksandrze dawka znieczulenia była w stosunku do potrzeb za duża, co mogło doprowadzić do porażenia mięśni oddechowych, w tym międzyżebrowych i w efekcie zatrzymania oddechu;

– poważnym błędem było po zakończonym porodzie pozostawienie powódki bez fachowego nadzoru, zwłaszcza wobec zastosowanego niedawno znieczulenia;

– w fazie ratowania pacjentki nie podjęto jednocześnie czynności sztucznej wentylacji płuc i masażu serca, akcję prowadził chirurg, a nie anestezjolog, zaś w momencie rozpoczęcia reanimacji zespół nie dysponował odpowiednim sprzętem, zamiast centralnego podania adrenaliny zastosowano dożylne, przez co nie uzyskano szybkiego, efektywnego działania względnie nastąpiło ono z opóźnieniem;

– lekarz anestezjolog nie miała prawa zlecić położonej podanie pacjentce części dawki środka anestetycznego. Powinna zrobić to samodzielnie.

Sąd biorąc pod uwagę opinię biegłych nie miał wątpliwości, że można z daleko idącym prawdopodobieństwem uznać, że zatrzymanie oddechu i krążenia było następstwem błędu związanego z podanym znieczuleniem, skoro pozwany Szpital nie wykazał, że taka reakcja organizmu została spowodowana inną przyczyną.

Szpital za błędy lekarzy musiał wypłacić na rzecz Pani Aleksandry 500.000 zł tytułem zadośćuczynienia za doznaną krzywdę, ok. 158.000 zł tytułem odszkodowania oraz do końca życia będzie jej wypłacać co miesiąc rentę w kwocie 2.000 zł. 

Do tej sprawy również odniósł się wybitny profesor prawa Mirosław Nesterowicz, który w glosie do tego wyroku wskazał, że „ jeżeli pacjent wyrażając „świadomą” (poinformowaną) zgodę na zabieg operacyjny czy inne leczenie, bierze na siebie ryzyko niepowodzenia, to nie obejmuje swoją zgodą błędów organizacyjnych i innych zaniedbań oraz braku wiedzy lekarzy i nieprzestrzegania standardów i procedur medycznych. W tym zakresie nic nie może zwolnić od odpowiedzialności za szkody zakładu leczniczego (lekarzy, personelu medycznego)”.

Wyrok w tej sprawie zapadł przed Sądem Apelacyjnym w Rzeszowie w dniu 12.10.2006 r., sygn. akt I ACa 377/06.

Adwokat Anna Koniuszko
Adwokat Anna Koniuszko

Mecenas Anna Koniuszko specjalizuje się w prowadzeniu spraw cywilnych oraz karnych z zakresu prawa medycznego. Z powodzeniem od wielu lat pozywa szpitale i lekarzy w imieniu osób poszkodowanych przez błąd lekarza. Reprezentuje również pacjentów przed Wojewódzkimi Komisjami do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych. Adwokat Anna Koniuszko szczególnym uznaniem cieszy się wśród rodziców dzieci, które stały się ofiarami błędów lekarzy/położnych w czasie porodu. Dzięki jej zaangażowaniu w prowadzone sprawy wiele rodzin uzyskało dla swoich dzieci wysokie zadośćuczynienie, odszykowanie oraz rentę.

Najnowsze wpisy